michetta

Monday, February 13, 2017

czapka



Patrz na mnie bezwstydnie, kiedy cię zaswędzi,
lecz tak nie spoglądaj na nikogo więcej.
drzwi nie domknęłaś dziecino - twa wina rozkoszna
Będziem tu pleść trzy po trzy na łoża twego krosnach
choćbyś mnie zaklinała wszystkimi słowy
Już ja nigdy nie wyjdę z twojej alkowy
mówisz ‚nie’? nie słyszałem, mnie ‚tak’ się zdawało
za późno już, dziecko, patrz jak płonie me ciało
I wyłonił ją z wora na żądz swych bezdroża:
Nie masz wokół nikogo, oprócz nas i łoża!
I wyłuskał się z pludrów jak robak z jedwabiu
Lewicą, bo prawicą macał mrok jej powabu
Kształt jej wygarniał w objęcia, płonął w jej upale,
A ustami wyławiał dwu piersi korale
Żarzyła się buława jego zogromniała
szlak ustom wskazując skroś bogini ciała
I czuł, w sobie zamilkły, że bogini ciało,
Wieczyściejąc ku niemu, chętnie namdlewało.
I namdlewał z nim razem rozkoszy bezsiłą,
Aż w namdlał w taki bezświat, że go już nie było
Tułów nad tułowiem skręcone zdziczeniem śmiertelnym
Ostatecznie się zwarły w boju swym haniebnym ,
by napięte do granic odrętwieć w niebycie
w paroksyzmach rozkoszy stworzyć nowe życie
i pokazał na biodrze ciąg dalszy jej rany
A ciąg dalszy był nieco podobny do kwiatu
Źdźbło nieba na szypułce Bożego szkarłatu
rana wstydu wyjątrza się z męką szkarłatną
ku rajskiemu wężydłu brzemiennemu jadem
rozpłażone już jej skiby potwornym tym gadem


 
eXTReMe Tracker